New York Public Library

fifi.

mamrotała coś pod nosem, zapewne wyklinała vanillę. a potem stwierdziła, że od jutra rzuca palenie i że może za trzynastym razem jej się uda.

nate

- zawsze możesz iść na odwyk. - zastanowił się nad sensem własnych słów i podrapał się po głowie. w sumie to szkoda by było, jakby zamknęli fifi :< - lepiej powiedz co u ciebie nowego! - przypływ entuzjazmu.

fifi.

- w sumie, to nic- tak, u niej nigdy się nic nie dzieje. a potem okazuje się, że działo się, tylko tego nie widziała. - ciągle czekam, aż dziadek wreszcie umrze. chcę już dostać ten fajny dom- odparła, szczerze jak zwykle.

nate

- ten cały biały w środku? - jakie inteligentne pytanie xdd przyjrzał się fifi, po czym stwierdził, że nie lubi cytrynowych djarumów i zgniótł papierosa podeszwą zielonego trampka lakost.

fifi.

- mhm- przytaknęła. - vanilka tylko takie pali- odparła zwracając uwagę na jego zielone trampki i nawet powiedziała, ze są ładne!

nate

podziękował, uprzejmie i zapytał, co u jej afrykańskiego kochanka.

fifi.

odparła, że afrykańscy kochankowie wcale nie są tacy fajni jak myślała. dodała też, że może znajdzie jakiegoś przystojnego azjatę, który będzie lepszy.

nate

zaproponował jej dżeki czaka. mały zwinny i poręczny ;c
głowa jakoś strasznie mu ciążyła, więc oparł ją na jej ramieniu.

fifi.

nie pasowała jej ta propozycja, więc to też mu powiedziała. po chwili stwierdziła, że azjaci pewnie też nie są fajni i dobrzy w tych sprawach. posmyrała go za uchem.