Iridium Jazz Club

casper.

Siedział przy kieliszku dajmy na to wódki. Podwinął rękawy białej koszuli ziewając przeciągle.

nico

miło miło.
niko wparowała do środka, juź nieco wstawiona, chybocząc się na szpilkach i w krótkiej czerwonej sukience.
lowe.

bethany

bethany też przybyła, ale za to w sukience w groszki, bo takie jej się najbardziej podobały, o.
zamówiła kolorowego drinka i uśmiechnęła się do kasperka miło, bo powiedzmy, że skądś się już znali.

casper.

Usłyszał jak ktoś obija sie o drzwi. Odwrócił sie na krzesełku. Albo nie. Siedział na kanapie w kącie mhm. Ujrzał niezwykle rozweseloną niko. Jego dobrą koleżankę czy coś. Pokręcił z niesmakiem w głową.
- Masz słabą głowę moja droga. - powiedzial i wychylił kieliszek wódki.

casper.

Przesłał calusa bethany z daleka, bo ją znał i lubił przecież. On lubi wszystkie kobiety, prawda? Ale się nie puszcza, nienie!

nico

- wcale nie słabą casperku. - dodała pieszczotliwie, pogładziła go po policzku i zrobiła ze swoich ust dzióbek ;c opadła na kanapie obok niego. - co u ciebie? - zapytała, sprawdzając czy wszystkie kieliszki stojące na stoliku przed kanapą są puste.

bethany

to ona piła sobie drinka, spoglądając na kacperka i przymrużając co jakiś czas do niego oko.

casper.

- Puste. - potwierdził widząc jak tęsknie spogląda na zawartośc kieliszków albo jej brak - A u mnie doskonale. Rzekłbym genialnie! Właśnie wróciłem z blek dżeka. Wygrałem i świętuję. - powiedział patrzac na jej długie nogi. Usiadł wygodniej na kanapie. - Co pijesz?

nico

- obecnie nic, kasperku . - dodała, mruźąc oczy i patrząc na niego. całkiem nieelegancko pstryknęła na kelnera i zamówiła gin z tonikiem, tak właśnie. - wygrałeś? no co ty. - xdddd

casper.

Zmrużył oczęta.
- Śmiesz wątpić w moje zdolności do hazardu? - zapytał pocierając kość policzkową. W sumie to częściej przegrywa niż wygrywa. Ostatnio przegrał samochód ojca. - Nie wierzysz we wspaniałego kacperka. Niedobrze. - odgarnął jej pasmo jasnych włosów z policzka

nico

wydęła usta -napisałam 'wydymała', spoczko xd-, po omacku chwytając od kelnera drinka. miała przymknięte oczy.
- tak, kiedyś nawet przegrałeś mój stanik. - powiedziała i oparła się wygodniej w roku kanapy.

casper.

- Bo zdecydowanie lepiej wygladasz bez niego kochanie. - cmoknął w powietrzu patrząc bezczelnie na jej biust. Wyciągnął rękę. Sięgnął po... nie po jej biust tylko po szkocką.

nico

pokazała mu czubek języka.
- casp, miałeś doczynienia jedynie ze stanikiem, a nie z moim biustem. - wypiła duźo,duźo giiinu,

bethany

zrobiła kolejnego łyka drinka, co chwilę poprawiając swoją opaskę szmacianą, oh.
potem jak jej się skończył, to zamówiła drugiego.