Iridium Jazz Club

chuck

czakiczaki przyszedł, na ratunek nikosi ;c. ale jej nie widział, niech mu pomacha.

casper.

- Nie wiem czy chciałbym mieć z nim doczynienia. Wielu facetów miało okazję się nim bawić, boję się go dotykać. - westchnął siadając prościej i mierzwiąc włosy. Powoli zaczął się zbierać.

nico

- to nie było miłe. - wycedziła uśmiechając się niechcący do bethany. - czaaaki! - uh i ah, czaki jest lepszy od cesarza bo ma styl i smak xddd no więc pomachała ;c

casper.

- Nie miało być. - powiedział przeciągając sie i śmiejąc. - Kolejny klient? czaki? Powodzenia. - wstał i wyszedł pewnym krokiem.

chuck

i miał szalik, bo noce były pochmurne, a czaki bardzo dbał o swój aksamitny (aha) i promieniujący seksem na dwa i pół kilometra głos. i to w nowym jorku, hałaśliwym mieście!
przysiadł się do ich stolika i 'zmierzył' [edit] wychodzącego [/edit] cezara, znali się?
- niko, cześć!

nico

cezar zepsuł jej humor i powiedziała czakiemu, wskazując na c, iż nazwał go jej klientem.
- i to nie było miłe. - dodała. okej okej. - ej, stęskniłam się! - pocałowała go w skroń, jeden z miliona punktów g na ciele czaka.

bethany

a ona spojrzała na niko dziwnym wzrokiem i piła sobie przez różową słomkę alko. ona znała ją, czaka też, o.

chuck

pomachał betani, skoro się ZNALI (wcale nie napisałam znały -,-), a jak wiemy, czaki kocha kobietyyy. punkty g, xd. taka piosenka była. powiedz gdzieeeeeeeeeeeeee, powiedz gdzie, powiedz gdzie, jest punk gje xd.
- przejmujesz się takim zadufanym małolateeem? - prychnął, zamawiając od uroczej kelnerki martini, bo na bardziej wyszukane drinki nie miał dzisiaj ochoty. tak samo jak na samodzielne podchodzenie do baru, aha. - przypomnij mi, kiedy ostatni raz się widzieliśmy?

bethany

to ona mu odmachała, żeby nie było i dalej sobie piła tego drinka.

nico

- dawno, pewnie. zanim wyjechałam do szwajcarii? - zastanowiła się. - nie ma zielonego pojęcia czaki. opowiedz mi, kogo w tym czasie przeleciałeś. - uśmiechnęła się do niego, weź poprawkę na to, źe mimo wszystko jest wstawiona, hry hry.

chuck

-a ile masz czasu? - uniósł prawy kącik ust, co bynajmniej nie było porażeniem lewej strony twarzy. - skoro dawno to mogę ci zrobić prezent, co powiesz na origami xd?
tak się składało, że na stoliku leżały serwetki, wziął jedną, bo umiał robić delfinki.

nico

- to zrób czaki, ja zaopiekuję się martini. - dodała, rozwalając się na kanapie i kładąc nogi na kolanach czakowatego. ale ona jest wspaniałomyślna, w końcu następne wcielenie matki klo, więc wyjęła z drinka oliwkę i wsunęła czakiemu do ust.

chuck

nie lubię oliwek.
zjadl, bo co miał z tym niby zrobić, xd, i poskładał delfinka, nawet miał ruchome skrzydełka, bo tak naprawdę to był skowronek, ale niko nie musi tego wiedzieć.
-proszę, niko - był kulturalny. gdy czegoś chciał, życie.

nico

a ja lubię <3
zawsze mógł wypluć, xd, ale niko pewnie by się obraziła.
- dziękuję, czaki. - napiła się jego martini, bacznie go obserwując.

chuck

-delfiny żyją w stadach liczących kilka do kilkunastu osobników, choć zdarzają się stada liczące nawet kilkuset osobników - wyrecytował i oparł zmęczoną głowę o jej ramię. okej, tylko udawał, potrzebował dopieszczenia. - kim jest ten cały cezar? nie kojarzę go za dobrze.