Brodway

vanilla.

ehe, nie wiem co ona tu robiła! na pewno oo. xd

donald.

donald przechodził właśnie, zatrzymując się ciągle, bo interesowało go wszystko, co go otaczało ;3

vanilla.

bo jest nienormalny! trzeba mu to wkoncu przyznac, taka jest prawda. oddac trzeba kaczora do prychiatryka, na safari! xddddddd
a on sie smieje z jej rudych włosów, a sam jest rudy. i piegowaty! :c
siedziała, na jednej z ławek opychając się cukierkamipudrowymi, i machając kurczowo nogą. w pozycji ` noga na nogę`

donald.

nie jest rudy! xddd piegów też nie ma, nie kłam! ty, ty... kłamczucho! ;c
usiadł obok niej, gdyż zauważył te fajne, kolorowe cukierki, na które miał ochotę od ponad tygodnia.

vanilla.

jest rudy! ślepa babo! kłamliwa :c
a ona mu nie da, bo jest na niego bardziej obrażona niż wczoraj, za to że nie dał jej papierosa, swojego. bo ona chciała jego! tak, wrzuciła różowego cukierka, do ust. i przyciągnęła torebkę, do swojej piersi, widząc donalda, nie kaczora.

donald.

uraziłaś mnie ;c nie lubie cię xd.
siedział spokojnie, kątem oka przyglądając się cukierkom należącym do vanillki. miał ochotę nawet grzecznie o jednego czy też dwa poprosić jednak się powstrzymał. powiedział, że nie musi się bać, iż ukradnie jej torebkę.

vanilla.

ale ona, przyciągnęła torebeczke, z cukierkami! ja ciebie też nie lubie, bo mnie kłamiesz całe życie, xd
zmarszczyła nos, i widząc minę kaczora, donalda! wyciągnęła w jego stronę torebkę z cukierkami, bez słowa! xdddddddddddddd

donald.

jakie całe życie? xd nie znam cię od urodzenia! xd
- mogę, naprawdę?- zapytał patrząc na vanilkę rozpromienionymi oczami. chciał się upewnić, czy aby na pewno bez żadnych późniejszych konsekwencji może wziąć cukiereczka w kształcie serduszka.

vanilla.

no i dlaczego kłamiesz! wiesz, co nienawidze jak klamiesz! :c nie znam wienkszego klamczucha od ciebie! xd
pokiwała twierdząco głową, uznała że jest dzien dobroci dla zwierzentów, i może dac jednego serduszkowego cukierka, kaczorowi. albo nie, xddd nie pomyślała tak. nawet uśmiechnoła sie, kącikiem ust. i stwierdziła iż kaczory, są miłe.

donald.

xddd
on wcale nie jest kaczorem, więc powinien nawet poczuć się urażony ;c. podziękował ładnie i wziął nie jednego, ale trzy cukierki serduszkowe i jednego wsadził do ust.

vanilla.

jest!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! przecież widze, xd
chciała go okrzyczec że wzioł trzy serduszka, a powinien jedno, ale zapomniała, bo przejeła się sponczbobową torebkom jednej pani, nawet błagała donalda, żeby jej ją ukradnoł xddddddddd

donald.

- nie ukradne! przecież możesz sobie taką kupić, stać cię- stwierdził zajadając się cukierkiem, chciałam napisac ciasteczkiem xd. - nie chce iść do więzienia, bo nawet mnie nie odwiedzisz i nie będziemy gadać przez telefon i widzieć się przez szybę!

vanilla.

- będziemy, obiecuje! jak pójdziesz do więznienia, zrobimy sobie ładne zdjęcie jak bedziesz miał więźienny strój! - bełkotała, trzymając go za kołnierzyk, i patrzając na sponczową torbę. - powiemy jej żeby dała torbe, a reszte se wieeźmie! kaczorku, proszę. - jęczała.

donald.

- nie ma mowy! nie chce być złodziejem!- odparł poprawiając swój krawacik. wstał i podszedł do pani mówiąc coś, o dziecku któremu stasznie zalezy na takiej torbie xd.